Byłem trochę w rozdrożu. Miałem ochotę pojechać na Ślęzę, ale nie dawały mi spokoju te duże odrzańskie klenie. Animacja z satelity wskazywała na deszcz…
Czytaj więcej:Od kilku sezonów uczę się łowić sandacze. Nie będę pisał o łowieniu na woblery, czy silikonowe przynęty. O tym można zapełnić cały dysk komputera.
Czytaj więcej:Wiosna to dla spławikowca czas płoci, jazi i kleni. Choć zmienna pogoda wpływa na zmienny apetyt ryb to i tak właśnie teraz jest szczególna szansa na…
Czytaj więcej:Przez kilka dni otrzymywałem wiadomości o fajnych połowach. U mnie niestety nie było różowo. Coś się działo, ale gdy siadło na kiju to…
Czytaj więcej:No pozamiatane. Nie wiem od czego zacząć bo jeszcze się trzęsę!!! Pobudka przed 6 rano kawa uzbrojenie wędki w domu żeby nie marznąć nad…
Czytaj więcej:Sporo godzin w bieżącym sezonie spędziłem na łowieniu popperami. Jest to przynęta powierzchniowa o charakterystycznej pracy. Lekko…
Czytaj więcej:Wyprawy w przeważającej części nocne. Przynęty? Tu trochę poszedłem w kierunku agresywnie pracujących, dających dużo szumu, bulgotu,
Czytaj więcej:Chłodne krótkie dni, mroźne poranki i inne atrakcje kapryśnej listopadowej aury odstraszają od wystawienia czubka nosa za drzwi. Mnie to nie…
Czytaj więcej:Pierwszy dzień wiosny mimo to sceneria zimowa. Dobrze, że temperatura wskoczyła na plus. Ostatnie dni nie dawały szans na wyprawę. Przenikliwie…
Czytaj więcej:Brak chęci do żerowania u drapieżników skłonił mnie do zapolowania na "grubą białą rybę". Szczęście uśmiechnęło się do mnie podczas…
Czytaj więcej:Przed pracą mini zasiadeczka, rozgrzeweczka przed jutrzejszym wędkowankiem...Raniutko w autko i w dróżkę, co by przed słoneczkiem zdążyć
Czytaj więcej:Zbiorczo podsumuję moje listopadowe łowy feederem. Miesiąc zacząłem od łowienia w nurcie aby stopniowo przenosić się w nieco spokojniejsze…
Czytaj więcej:Po powrocie z urlopu postanowiliśmy w piękną słoneczną niedzielę posiedzieć przy sygnalizatorach na komercji. Wybór padł na Rogów Legnicki.
Czytaj więcej:Marzec tego roku odwzorował stare pogodowe porzekadło "w marcu jak w garncu". Wiosna wdarła się impetem i rozgościła za dnia, aczkolwiek nocą,
Czytaj więcej:Moje osobiste wojaże z tyczką nabierają tempa. Powszechnie uważana metoda za wyczynową, góruje podczas moich rekreacyjnych wyjazdów na ryby.
Czytaj więcej:W końcu jesień pokazała swoje drugie oblicze. Wiatr dudni w koronach drzew, jesienna słota za oknami. Temperatura też skoczyła kilka stopni w…
Czytaj więcej:Z lodem nie ma żartów, piszę to jako nie wędkarz a strażak PSP, który zimą ma do czynienia z akcjami ratunkowymi wędkarzy pod którymi…
Czytaj więcej:Mija trzeci sezon, gdy podjąłem próbę łowienia nocą sprzętem muchowym. Mało dostępnych informacji, nikt ze znajomych tak nie łowił. Trzeba…
Czytaj więcej:Zimą ryby zachowują się często nieprzewidywalnie. Wydaje się, że połowy na mormyszkę, to sposób na ostrożne zimowe okonie. Tymczasem zdarza…
Czytaj więcej:Spontaniczna akcja... Rano wybrałem się na zakończenie Ligi Ślęzy gdzie po cichu liczyłem, że namówię niezawodnego w temacie muchowania…
Czytaj więcej:Wcieliłem w życie to, o czym myślałem od kilku miesięcy. Kupiłem pozwolenie roczne na wędkowanie na odcinku „Tarlisk Górnej Raby”
Czytaj więcej:Królestwo szczupaków - taki właśnie epitet przewija się w rozmowach najczęściej, kiedy mówi się o rejonie archipelagu Blekinge.
Czytaj więcej:Pod koniec listopada wraz z Jackiem gościliśmy grupę wędkarzy, było dwóch z Polski (świeżo upieczony Mistrz świata Grzegorz Zarębski i…
Czytaj więcej:Na wstępie kilka słów wprowadzenia, od ok. 10 lat zajmuje się serwisowaniem i naprawą kołowrotków wędkarskich w różnych odmianach i…
Czytaj więcej:Potrzebne nam będą następujące rzeczy: *szczytówka (najlepiej z przelotkami) obowiązkowo z dobrego włókna szklanego *wiertarka *papier…
Czytaj więcej:Kolory zmieniają się jak w kalejdoskopie. Wszystkie możliwe kombinacje barw, kształtów długości są na wyciągnięcie ręki. Mam wrażenie,
Czytaj więcej:Świat się zmienia: układ sił politycznych, przemiany społeczne, ocieplenie klimatu. Któregoś dnia wszyscy - a dzień ten jest bliżej niż dalej - obudzimy się w całkiem innej rzeczywistości. My, jako społeczność wędkarzy, powinniśmy zdawać sobie sprawę z nieuchronności nadchodzących wydarzeń. To sprawa najwyższej wagi.
Od wielu lat obserwuję bowiem narastające w Europie niby pożądane, lecz mnie - jako wędkarza - niepokojące tendencje. Rozwijające się równolegle do nowych, pozytywnych trendów w wędkarstwie, które to mogą współgrać, ale też - co jest równie prawdopodobne - stać w sprzeczności (przynajmniej w pewnych aspektach) wobec interesów niektórych grup społecznych czy instytucji, których istnienia i wpływów już teraz nie możemy bagatelizować.
O czym dokładnie mówię?
EKOLODZY I WĘDKARZE: ZBIEŻNOŚĆ INTERESÓW
Otóż społeczeństwo Europy staje się coraz bardziej wrażliwe na problemy natury. Świadome tego, że Ziemia nie jest już tylko naszym - ludzi - światem. I że o planetę należącą do wszystkich i wszystkiego co na niej istnieje, trzeba dbać. Teoretycznie, idealnie wręcz w rozwijający się szybkim tempem ruch proekologiczny wpisujemy się my, wraz z naszymi sztandarowymi zdobyczami ostatnich lat, w trakcie których wędkarstwo przeszło prawdziwy renesans. Wychodząc poza niegdyś właściwe mu ramy, dziś nie jest już tym czym wczoraj. To już coraz częściej nie metoda pozyskiwania ryb w celach konsumpcyjnych czy też jedynie forma spędzania wolnego czasu. Mówiąc krótko: wędkarstwo to już nie tylko wędkowanie!
Obecnie to ogromna społeczność, tworzona przez setki tysięcy ludzi. Wędkarzy łączących pasję z działalnością na rzecz przyrody. Dbających o swoje łowiska w pojedynkę lub zrzeszonych w setkach stowarzyszeń. Z drugiej strony mamy natomiast organizacje proekologiczne.
W zbieżności naszych interesów upatruję szansy na przyszłość, w której skuteczniej zawalczymy o to co jeszcze wczoraj musieliśmy wydzierać siłą bezprawiu. To czego nieraz się wydrzeć nie dało meliorantom czy innym podmiotom, prowadzącym swoją działalność na mocy i w majestacie niejednokrotnie pogmatwanego prawa.
To właśnie zmian ustawodawczych, zapisów stojących w sprzeczności z naszym interesem - leżącym jednocześnie w interesie naszych łowisk - nie byliśmy dotąd w stanie zmienić. I w tym tkwiła niekiedy nasza bezsilność. Wywierać za to nacisk zdecydowanie większy i skuteczniejszy niż my na odpowiednie organy władzy, mogą organizacje proekologiczne. Przypominające bardziej korporacje - dobrze zarządzane i prosperujące - niż stowarzyszenia. Mające pieniądze, wpływy i mogące lobbować wprowadzenie zmian choćby i na najwyższych szczeblach politycznych. A już na pewno na poziomie regionalnym.
To sprzymierzeniec bardzo potężny i pożądany, z którym łączy nas stosunek do natury: zrozumienie dla jej problemów, chęć działania na rzecz poprawy sytuacji.
Istnieje tu zatem szeroka płaszczyzna do wspólnego działania dla dwóch grup, które jednak - w kwestiach fundamentalnych - różnią się od siebie, a które to różnice mogą stanowić zarzewie konfliktu i braku porozumienia w wyżej wymienionych przypadkach.
W istocie bowiem dążymy do czegoś całkiem innego.
KONFLIKT INTERESÓW
Otóż dla nas sprawą nadrzędną będzie zawsze wędkarstwo: możliwość uskuteczniania pasji łowienia ryb w ich naturalnym (owszem: czystym, zadbanym, dzikim) środowisku. Tym samym, które ekolodzy definiują jako ekosystem jak najbardziej dziewiczy. Wolny od ludzkiej ingerencji. W tym od presji wędkarskiej.
Naprawdę ciężko to pogodzić. Trudno też mi sobie wyobrazić, by organizacje te (znając ich cele, dążenia i sposób działania) pozostawały długo bierne wobec samego wędkarstwa jako takiego. Zjawiska, które odarte z idei, jaką dorabiamy mu my, kojarzy się im jednoznacznie z zadawaniem cierpienia zwierzętom. I dlatego też nie wierzę, by stosowanie metody C&R uznali za coś przemawiającego na naszą korzyść (a tak często, błędnie myślimy uznając to za dobry argument w dyspucie z naszymi oponentami). Dla nas jest ona objawem naszego humanitaryzmu. Dla innych będzie zawsze tożsama z męczeniem ryb z niskich pobudek hobbystycznych.
Zresztą na przykłady potwierdzające moją tezę nie trzeba czekać. One pojawiają się już dziś, a punktów spornych z pewnością będzie więcej. Sytuacja ta może, więc budzić niepokój, ale… apeluję: nie bójmy się zmian, lecz pomyślmy co możemy w przededniu nadejścia nowej rzeczywistości zrobić.
SZTUKA KOMPROMISU
Przed nami bez wątpienia lata niosące zmiany. Niestety nie tylko od nas zależy, w jakim stopniu dosięgną one nasze środowisko.
Być może zostaniemy zmuszeni do ustępstw i konieczne będzie poświęcić coś, by coś innego osiągnąć. Spodziewam się, że - dajmy na to- skądinąd dla mnie słuszna, wspomniana metoda C&R nie przetrwa w obecnej formie. Pewnie zmieni się też wiele, wiele więcej...a może nic?
Zobaczymy! Z pewnością jednak warto już teraz się organizować, by w odpowiednim momencie mieć nie tylko silne argumenty i siłę argumentu, ale też przedstawicielstwo gotowe do merytorycznej debaty z organizacjami, z którymi (mam taką nadzieję) nawiążemy jednak wspólny język. Być może nawet trzeba pójść dalej i pierwsi powinniśmy wyciągnąć rękę. Pewne zmiany dziś, sami z własnej woli - a czasem przeciwko niej - wprowadzać. O tym bez wątpienia musimy już teraz dyskutować, gdyż od naszej postawy bardzo wiele zależy i będzie zależało.
Sporo tego jest, a będzie jeszcze więcej! Dojdzie bowiem, bo będzie musiało dojść, oprócz ww zmian, do wielu przeobrażeń wewnętrznych. I tu u od nas i tylko od nas zależeć będzie już dosłownie wszystko. Perturbacje pogodowe, pomieszanie pór roku, to kolejne dla nas wyzwania na najbliższe lata.
Ale o tym napiszę w przyszłości. Oby była pomyślna!
Dawid Sokołowski